Koło 22 wraca z pracy i zaczynamy razem pić. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, nie umiałbym przytoczyć nawet jednego słowa. Jedyne co pamiętam to wrażenie zgodności między nami, poczucie że rozumiemy się mimo innych języków.

Pijemy wino chodząc po różnych miejscach hostelu w zależności gdzie akurat nikogo nie ma. Czuję się jakbym miał 16 lat i był na wycieczce szkolnej. Kiedy wszyscy już śpią ona wyciąga skręty i idziemy nad basen. Jest ciepło, niebo które widzę patrząc nad wysokie mury otaczające podwórko hostelu jest prawie bez gwiazd. Palimy siedząc przy basenie na leżakach i rozmawiając. W ciemności widzę co chwilę jej błyskające przy każdym uśmiechu białe zęby. Upalona nie mówi wiele, za to jej oczy pokazują mi więcej niż chciałaby powiedzieć. Patrzy zafascynowana, ufna, bezbronna i zdziwiona. Jest mi dobrze.

Kończymy palić.

Rano budzę ją i po śniadaniu jedziemy na trasę wylotową. Dojeżdżamy do miejsca, w którym stałem ostatnio sam. Idziemy na stacje paliw pytać ludzi z blachami z Kurytyby lub São Paulo, czy mogą mnie wziać. Po pół godzinie, jeden z kierowców oznajmia, ze po drugiej stronie trasy ma autobus w warsztacie, będzie wracał do São Paulo dziś o 18 i mogę jechać z nim za darmo. Układ idealny, pasuje mi to jak nic innego, ale dla pewności idziemy jeszcze na kolejną stację popytać kierowców tirów, żeby mieć jakąś alternatywę. Kierowcy mówią, że nie mogą stąd zabierać ludzi, nie pozwala im na to firma więc małe szanse, że ktoś się zgodzi. Próbuję dalej bez skutku, aż w końcu wracamy w pobliże pierwszej stacji i czekamy na odjazd busiarza. Rozkładamy się na trawie, jemy pomarańcze i gadamy. Zbliża się 17, widzę, że dziewczyna poważnieje. Wstajemy i idziemy szukać kierowcy, aby potwierdzić, że podwózka nadal aktualna. Jest obok w warsztacie. Kiedy go spotykamy mówi, że dziś nie może jechać, bo nie ma jednej cześci do autokaru, jutro będzie i wyjedziemy o 18, po czym odchodzi. Biorę jego numer od mechanika, żeby potwierdzić wszystko rano przez telefon i też odchodzimy.

Utknąłem tutaj na kolejną noc. Wracamy do hostelu i otwieramy catuabę. Spędzamy kolejny wieczór w podobny sposób. Rano do hostelu przyjeżdżają nowi goście, wymeldowuję się u właścicielki i kładę swoje rzeczy w salonie. Teraz zostało mi tylko czekać do 18 na busiarza. Kiedy dzwonimy żeby potwierdzić kurs około godziny 13, nikt nie odbiera. Trzy razy. Czyli znowu zostałem bez planu na wyjazd. Znajomy mi za to potwierdza, że jego znajoma może mnie wziąć pojutrze rano do miejscowości oddalonej o 200 km od miejsca, w którym teraz jestem. Mówi też, że stamtąd na pewno będzie łatwiej kupić bilet na busa bez paszportu a jak będzie jakiś kłopot, to mogę się przekimać w domu jego siostry. Jest to zawsze jakaś alternatywa. Dla pewności sprawdzam znowu wszystkie oferty kursów prywatnych kierowców. Nie pojawia się nic nowego w żadną ze stron, które mnie interesują. Idę zwiedzać Foz do Iguazu. Kiedy wracam po kilku godzinach, okazuje się, że będę musiał spać w innym pokoju, bo nowi goście zajęli cały poprzedni.

Pod wieczór dziewczyna woła mnie na stronę. Idziemy za garaż, gdzie czeka właścicielka hostelu z blantem. Palimy sobie razem i rozmawiamy. Dziwna sprawa, w tym momencie już w ogóle opuszcza mnie stres związany z sytuacją, w której jestem. Patrząc wstecz na cały przebieg zdarzeń, który mnie tutaj doprowadził widzę za dużo dziwnych zbiegów okoliczności i szczerze zaczynam wierzyć w przeznaczenie. Nie, inaczej. Wierzyć zacząłem już wcześniej, przy okazji pierwszego wyjazdu do Brazylii, to co dzieje się teraz to dla mnie ostateczne potwierdzenie. Można się śmiać z ulizanej wizji świata Paulo Coelho ale coś w tym jest, że kiedy czegoś naprawdę chcesz i jesteś w stanie zaryzykować życiem, żeby to dostać – nagle spod ziemii zaczynają pojawiać się możliwości. I to takie, których nie da się przewidzieć. Zawsze w ostatniej chwili.

Kolejny dzień spędzam podobnie, szlajam się znudzony po Foz, szukając okazji do wydostania się stąd. Jedyna różnica jaką zauważam to to, że zupełnie kończą mi się pieniądze a muszę się dziś tutaj jeszcze przekimać. Nie przejmuje mnie to specjalnie, wiem, że i tak wszystko się ułoży. Jakby przywołana myślami Idealnie w moment wstrzela się właścicielka, która przychodzi do mnie i mówi, że ma jakichś nowych gości, a ja nie zrobiłem dziś rezerwacji ani nie powiedziałem jej, że zostaję na kolejną noc, ale jeśli mi pasuje to mogę zająć za darmo urządzony na sypialnie ale trochę zimny garaż. Przystaję na tę propozycję.

Wieczorem do hostelu przyjeżdza mężczyzna z Rio, w trakcie rozmowy wychodzi między zdaniami, że zamierza coś przemycać z Paragwaju. Dziwny typ, sporo po pięćdziesiątce, kobieciarz. Szybko nawiązujemy nić porozumienia zwłaszcza w temacie kobiet i zaprasza mnie do baru. Układ jest taki, że on za mnie płaci, a ja jako przystojny, umięśniony gringo będę wabikiem na dziewczyny. Nie mam dziś nic do roboty więc mówię mu, że posiedzę z nim do północy i wychodzimy.

Życie nocne Foz do Iguazu poza weekendami raczej nie porywa. W barze z muzyką na żywo, gdzie poszliśmy, rozpoczynam rozmowę z dwoma dziewczynami, podchodzę do ich stolika i zagajam po angielsku, znają ten język co ułatwia sprawę. Za chwilę dosiada się carioca, którego zostawiłem stolik obok. Rozmawiamy wszyscy o pierdołach, ale szybko mnie to nuży. Zawsze dziwi mnie zapał z jakim Brazylijczycy potrafią dyskutować o niczym, ekscytując się przy tym jakby byli na kwasie. Mimo że tematy zmieniają się co chwila, tempo rozmowy nie spada ani na sekundę, widać wyraźnie, że żywiołowy carioca jest w tym ekspertem z wieloletnim stażem. Po jakimś czasie z tego powodu oraz przez fakt przejścia na portugalski, którego za dobrze nie znam, prawie wyłączam się z rozmowy. Lekko po północy dziewczyny oświadczają, że muszą iść. Zostawiają numery, na które wiem, że i tak nie zadzwonię, może chociaż nowy znajomy skorzysta. Wychodzę z baru i wracam do hostelu.Czeka tu na mnie kolejna catuaba i uśmiech dziewczyny z hostelu. Dobrze, że mam co robić, bo inaczej ze snem mogłoby być ciężko. Po powrocie mojego znajomego, który zajął pokój tuż obok wejścia do garażu, w którym spędzam tę noc zaczyna się prawdziwy pokaz mocy głośniczków jego laptopa. Zza ściany cały czas słyszę pauzowane co chwila jęki pochodzące z perełek brazylijskiej kinematografii amatorskiej. Pijemy, palimy i gadamy przy akompaniamencie romantycznych odgłosów orgazmów.…Wpis jest kontynuacją poprzedniego, który możesz znaleźć tutaj.

admin Historie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *